Konsekwencją braku wpisu w zezwoleniu była też kara nagany, jaką gorzowianin dostał od koła wędkarskiego. Boleśniejsze dla wędkarza było jednak co innego. - Gdy zwrócono mi dokumenty, mój urlop się, niestety, skończył i czas, w którym mogłem spokojnie bez patrzenia na zegarek spędzać czas nad wodą, bezpowrotnie minął - mówi gorzowianin. Uważa, że kara jest niewspółmierna do wykroczenia. Jak mówi Masłowski, podobnie potraktowano także innego wędkarza łowiącego koło Świerkocina ryby obok niego. - Myślę, że takich ofiar jest więcej, ale większość z nich poprzeklina pod nosem i z pokorą przyjmuje to, że takie są przepisy. Wędkarz dla Polskiego Związku Wędkarskiego jest tylko dawcą składek - mówi mieszkaniec os. Słonecznego.
Co o całej sprawie mówią w związku wędkarskim (pod niego podlegają strażnicy)? - Nie ma nic złego w postępowaniu strażników. Źle zrobili jedynie w tym, że nie poszli z tym do sądu. Zezwolenie na połów wydaje zarząd, a wędkarze muszą się dostosować do regulaminu. Ten mówi wyraźnie: w dokumencie musi być data i numer łowiska - mówi Kazimierz Szmid, specjalista ds. ochrony wód w gorzowskim zarządzie okręgu PZW.
OPINIA
Wędkarze jeszcze o tym zapominają
Ireneusz Grabka wojewódzki komendant Państwowej Straży Rybackiej
Warta to woda należąca do Skarbu Państwa i też podlega pod PZW. Sprawa pana Masłowskiego to natomiast jedynie wykroczenie. Za niewpisanie daty numeru łowiska wędkarza można ukarać mandatem w wysokości 50 zł, ale może to zrobić jedynie Państwowa Straż Rybacka. Społeczna Straż Rybacka ma natomiast ograniczone uprawnienia. Może kontrolować dokumenty, ale zatrzymywać ich nie może. Wpisywanie daty, numeru łowiska i tego, co udało się wędkarzowi złowić, to obowiązek w miarę świeży, wynikający z nowej ustawy z listopada 2010 r. Wędkarze jeszcze o tym zapominają i takie przypadki jeszcze się zdarzają. Stosowane są w nich przeważnie kary nagany i upomnienia.
KOMENTARZ
Czy trzeba być służbistą?
Jarosław Miłkowski dziennikarz „Gazety Lubuskiej"
Sprawę zatrzymania zezwolenia na połów ryb przedstawiciel Polskiego Związku Wędkarskiego tłumaczy literą regulaminu PZW. Komendant Państwowej Straży Rybackiej w wyjaśnieniu powołuje się natomiast na nową ustawę o rybactwie śródlądowym. „Czarno na białym" stoi w niej, że dokument można zabrać jedynie wówczas, gdy sprawę skieruje się do sądu, a w przypadku pana Masłowskiego tego nie zrobiono. Jakkolwiek można zarzucić wędkarzowi niedopatrzenie (on sam się do tego przed strażnikami przyznał), wydaje się, że wystrzelono do niego z armaty o kalibrze niewspółmiernym do czynu. Czasami nie warto być służbistą.
źródło: www.mmgorzow.pl
Czytaj więcej...