Clash 1
Plany na rok 2012 były duże. Chciałem aby ten właśnie sezon był najlepszym jak do tej pory. Mogę powiedzieć, że chyba udało mi się to osiągnąć.
2
Pierwszy mój wypad na ryby w 2012 roku był 22 stycznia. Wybrałem się sam na Wisełkę w próbie połowienia okoni. Gdy człowiek nie chodzi na lód, to nie wie co ma zrobić z wolnym czasem. Ja postanowiłem jechać na okonie. Oczywiście jak to często u nas bywa, nie miałem nawet branka,
lecz chwile spędzone nad wodą i tak są piękne, a w szczególności zimą. Wisła zimą wygląda naprawdę pięknie. Ogólnie rzec biorąc w tym roku łącznie na rybach byłem 176 razy, z czego 49 na łódce. W takowym roku udało mi się przechytrzyć 17 boleni ( sezon temu było ich 28). Średnia bolka wynosiła pod 60, a największy mierzył 69cm

Szczupaków złowiłem 26 sztuk ( w tamtym sezonie 18), lecz wielkość szczupłych nie powalała.
Największy bowiem mierzył 65cm i został złowiony na żywca.

Sandaczyków złowiłem tylko 4 sztuki ale największy miał 76 cm.

Miętusków złowiłem siedem, w tym 55 i 53 cm. Najlepszą przynętą okazał się filet z bąka i ukleji.

Sumy w tym roku padły dwa -  83 cm i wisienka Całego Sezonu - 180 cm.
Oj piękne były chwile walki z tym olbrzymem a przejeżdżka łódką nieodzowna.

Jak dla mnie ten sezon był szczęśliwy, ponieważ udało mi się pobić parę życiówek:

- Sandacz 66 cm
- Lin 39 cm
- Węgorz 85 cm
- Karaś 32 cm
- Sum 180 cm
- Miętus 55 cm
- Karp 38 cm

W tym roku nie mogłem się pozbierać po przegranej walce z pewnym szczupakiem.
Było to 1 maja w miejscu gdzie w 2011 złowiłem swoją życiówkę 110 cm. Szczupak najpierw puknął tacie na wahadłówkę własnej produkcji. Po upływie około 5 minut ryba uderzyła mi w Meppsa Aglia 3.
Myślę, że mógł być większy od mojej życiówki. Piękna walka, odjazdy, lecz plecionka nie wytrzymała, ponieważ szczupak cały czas szedł tam gdzie pod wodą jest górka kamieni i po prostu ją przetarł.
Wielka szkoda była Meppsa, ale jeszcze większa tego olbrzyma, bo to mogła być nowa życiówka, lecz nie zawsze się wygrywa.

W tym sezonie początki miałem na odnodze Wisły. Co roku wchodzą tam piękne płocie, krąpie, leszcze, karasie i karpie. Marzec zawsze spędzam właśnie tam. Zakończyłem łowienie na tym łowisku, gdy
z kolegami w tym z Lucek55 zaczęliśmy chodzić na miętusy.
Pierwszy raz w tym roku na miętuskach byłem 24 marca. Udało złowić mi się pierwszego miętusa w życiu. Nie był to żaden kolos, ale te swoje 36 cm. miał. Potem byłem jeszcze na miętusach 4 razy i udało mi się złowić jeszcze dwa marmurki.
10
Gdy zaczął się kwiecień zacząłem jeździć po jeziorach w poszukiwaniu płoteczek i innych rybek.
Mówiąc szczerze kwiecień był dla mnie martwy. Nie złapałem żadnej ładnej ryby.

Nadszedł w końcu długo oczekiwany maj.
Przeważnie jeździłem z tatą na łódkę na naszą ukochaną Wisłę. Zazwyczaj nastawialiśmy się na bolenie, ale jak już wspominałem ten sezon nie był za dobry na bolenie, lecz parę się udało złowić.
1
W maju udało mi się też pobić życiówkę karpia, ale wziął on z przypadku, bo na zestaw węgorzowy na pęczek czerwonych robaków. Jednak węgorze też dały się przechytrzyć ponieważ w tym roku złowiłem dwa powyżej 80 cm.

Czerwiec mi minął nawet nie wiem kiedy. Nic szczególnego w tym miesiącu u mnie się nie działo, wiec nawet nie będę się rozpisywał. Za to lipiec był o niebo lepszy. Udało mi się złowić rybę życia, ten rekord już może pozostać do końca życia. Nie da się opisać szczęścia po złowieniu takiej ryby. Emocje były wielkie, a gdy ryba wylądowała na brzegu, ponieważ nie było jak jej podebrać do łódki,
to aż poleciały mi łzy szczęścia gdy zobaczyłem rybę, która ma dokładnie tyle centymetrów co ja.
(fota na górze)

W lipcu połapałem trochę okoni lecz życiówki 33 cm nie udało mi się pobić.
3 fota8
W tym miesiącu pierwszy raz w życiu wybrałem się skoro świt na lina. Pierwszy dzień był piękny. Złowiłem osiem tych ryb, z czego cztery było wymiarowe.
Następnego dnia wybrałem się pod wieczór i złowiłem swoją życiówkę 39 cm. Nie wiedziałem, że lin tak dzielnie walczy. Od tej pory po prostu zakochałem się w tych pięknych rybach. Uroki łowienia o świcie to coś niezapomnianego.4
To jeszcze nie wszystko jeżeli chodzi o lipiec. Byłem parę razy na Wiśle z feederkami i udało mi się złowić życiówkę karasia miał 32 cm.

7
Sierpień i wrzesień nie był udany jeżeli chodzi o rybki, ale wykorzystałem to i pochodziłem trochę na grzyby.
6
W październiku poganiałem trochę za szczupakiem na pobliskich jeziorkach. Efekty prawdę mówiąc były mizerne. Przeważnie brały takie ołówki.

Największego w sezonie (marne 65 cm) szczupaka złowiłem na żywca 1 października. Były też inne 60 cm, 55 cm, ale już żaden nie przekroczył 65 centymetrów.

8

Listopad to była pogoń za sandaczem i miętusem. Byłem parę razy z tatą na łódce i udało mi się złapać sandacza 66 cm, na kopytko Delalende ( polecam te gumki wyśmienite).
9
W listopadzie jak już wspomniałem uganiałem się też za miętusem. Ogólnie w tym miesiącu złowiłem 3 ryby tego gatunku.

W grudniu na rybach byłem parę razy, ponieważ nie lubię łowić gdy jest mi zimno w ręce, tak już mam.
W tym miesiącu nic nie połowiłem, ale mój tata parę sandaczy złowił.

A to fotka mojej kochanej Wisły robiona z tamy.
12
Ten sezon nie był najlepszy ale też nie najgorszy. Mam cichą nadzieję, że 2013 będzie lepszy, ponieważ chcę złowić swoją pierwszą brzanę, jazia i klenia.

Pozdrawiam wszystkich miłośników tego wspaniałego hobby. Przy okazji życzę Wam połamania w 2013 roku.

P.S. Przepraszam za zdjęcia "leżaków" ale często sam robię fotki telefonem.


Nie masz uprawnień do komentowania. Zaloguj się